Bioenergoterapia według metody Domančića istnieje w Polsce od 15 lat. 10 lat temu poszukiwałam pomocy dla siebie. Żadna z metod medycyny konwencjonalnej nie była w stanie mi pomóc i ostatecznie zdecydowałam się na medycynę alternatywną. Przeszukując wielokrotnie strony internetowe, natrafiłam na informację o tego typu bioenergoterapii. Wtedy źródeł na ten temat było bardzo mało, ale udało mi się dotrzeć do potrzebnych informacji. Odnalazłam bioenergoterapeutę, zapisałam się na sesje na odległość. Zaskoczeniem dla mnie było wtedy to, że można brać udział w terapii bez fizycznej obecności, że jest to w ogóle możliwe.
Po 4-dniowych sesjach moje dolegliwości zniknęły. Trudno mi było w to uwierzyć, ale był to niezaprzeczalny fakt. Wtedy zaczęłam bardziej wnikliwie przyglądać się tej metodzie, czytać o niej, zagłębiać się.
Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że jest ona tak prosta, a zarazem tak skuteczna. Bioenergoterapeuta nie potrzebuje niczego oprócz energii, która jest wokół, oraz swoich rąk. Tak naprawdę jednak to nie ręce są istotne, a praca energetyczna, którą wykonuje, ponieważ ręce są bardziej dla umysłu, który lubi widzieć, mieć fizyczne potwierdzenie tego, że wykonuje się jakąś 'pracę’.
W tamtym czasie nie byłam jeszcze gotowa, by zajmować się tym na co dzień, musiałam się mentalnie i emocjonalnie przygotować. Sporo czasu minęło, zanim zaczęłam pomagać innym i czerpać z tego radość. Wszystko właściwie przyszło naturalnie, bezwysiłkowo. Zaczynając każdą terapię z intencją 'chcę pomóc’, wiem, że jestem w odpowiednim miejscu.